Bez sukienki ani rusz

Każda z nas posiada w szafie przynajmniej kilka par spodni. To w nich współczesne kobiety czują się najwygodniej i chętnie z tej możliwości wygody korzystają. Wydawałoby się, że sukienka w konkurencji ze spodniami zdecydowanie przegrywa. Nie ukrywajmy jednak, że są sytuację, w których absolutnie nie można obyć się bez dobrze skrojonej sukienki. Tym bardziej, że jest to strój niezwykle kobiecy i stosowny na różne okazje. W końcu każda z nas chce od czasu zwolnić kroku i poczuć się jak dama.

Sukienka historycznie

Początkowo ubiór miał chronić od zimna lub zasłaniać przed słońcem. Jego rola była czysto użytkowa. W momencie, kiedy człowiek zaczął prowadzić osiadły tryb życia, zmieniły się również jego oczekiwania. Ubiór, który w jakimś stopniu przypominał sukienkę, pojawił się w starożytnym Egipcie. Egipcjanki nosiły suknie białe z dodatkiem błękitu, koloru żółtego i czerwonego. Suknie bardzo eksponowały piersi, a niektóre modele nawet je odsłaniały.

Renesansowy przełom

Przez wieki suknia była przede wszystkim okryciem. W renesansie, po raz pierwszy miała podkreślać urodę kobiety. Suknie dla bogatych dam były szyte z kosztownych materii, a dodatkowo zdobione koronkami, haftami, szlachetnymi i półszlachetnymi kamieniami, a nawet złotem. Suknia miała podkreślać talię, a rozszerzała się ku dołowi.

Suknia jako więzienie?

Z biegiem lat suknie kobiece były coraz mocniej zdobione i rozbudowane. Moda, panująca na królewskich i książęcych dworach, mocno ograniczała rolę kobiety, która powinna przede wszystkim pięknie wyglądać. W baroku i oświeceniu dobrze urodzone damy były wręcz „więzione” w swoich sukniach. Obwód sukni mógł mierzyć nawet osiem metrów, a stelaże, które ją podtrzymywały, były wykonywane z metalu i kości wieloryba. Nieodzowną częścią takiej sukni był gorset. Trzeba zauważyć, że tego typu suknie były nie tylko niewygodne, ale doprowadzały do deformacji ciała. Jednak obowiązująca moda tego wymagała, a kobiety dostosowywały się do społecznych oczekiwań. Oczywiście kobiety z sfer niższych nie musiały aż tak skomplikowanych sukien nosić, ale i one stawały się ofiarami mody, np. kobiety pracujące w fabrykach często ulegały wypadkom, kiedy zbyt długa suknia zaplątała się w tryby maszyny.

Precz z gorsetem

Na początku dwudziestego wieku doszło do bardzo poważnych zmian społeczno-politycznych. Ze względu na przedłużającą się wojnę, kobiety zaczęły spełniać zupełnie inną rolę w społeczeństwie. Musiały zastąpić mężczyzn wysłanych na front, a co za tym idzie -pracować. To była znakomita okazja do przysłowiowego i faktycznego „zrzucenia gorsetu” i całkowitej zmiany stroju. Sukienki wyraźnie się skróciły – sięgały nawet do połowy łydki, co było bardzo rewolucyjnym zabiegiem. Oczywiście podkreślano talię, ale nie miało tu już takiego znaczenia i przed wszystkim odrzucono krępujący sylwetkę gorset. Sukienki najczęściej szyto z jedwabiu lub trochę tańszej krepy. Korzystano też z dzianiny. Modele stawały się coraz krótsze, a dominujące kolory to granat, złoto, beż, czerń, butelkowa zieleń. To wtedy projektowali tak znani kreatorzy jak Paul Poiret, Lavin, Madelrine Vionnet i oczywiście Coco Chanel.

Mała czarna od Chanel

Najbardziej znana sukienka świata to nieśmiertelna mała czarna, której projekt stworzyła Coco Chanel. Chociaż od tego czasu upłynęły już dziesiątki lat klasyczna sukienka jest najbardziej pożądanym ubraniem świata. Jej sekret tkwi w prostocie i wyrafinowaniu. Pierwszy model sukienki wykonano z jedwabnej krepy. Chanel pojawiła się w swoim dziele na okładce Vogue’a i szturmem zdobyła serca nie tylko Francuzek.

Powojenne standardy

Po zakończeniu drugiej wojny światowej moda w zakresie sukienek ewaluowała. Początkowo były dwa typy: sukienka idealnie opinająca biust i na dole rozkloszowana oraz drugi, uwydatniający biust i biodra, z mnóstwem kokardek i haftów. Rewolucją były długie i powłóczyste sukienki w typie hippie, a także sukienki mini, ledwie zasłaniające pośladki. Obecnie nowoczesne kobiety noszą to, co odpowiada ich potrzebom. Śmiało podążając za modą, jednocześnie poszukują swojej indywidualności. A sukienka nadal pozostaje synonimem kobiecości.

Bogumiła Pierzchanowska

Fot. Daniele La Rosa Messina, pexels.com