Najpiękniejsze miejsca na świecie często mają też piękną historię. Dziś specjalnie dla internautów opowiadamy o uroczym zakątku Cejlonu. Mount Lavinia to pięciogwiazdkowy hotel, który jest symbolem miłości i porozumienia. Oferuje swoim gościom coś więcej niż ekskluzywne apartamenty. Jego tradycja i ponad 200u letnia historia sprawiają, że pobyt w tym luksusowym hotelu jest niezapomnianym przeżyciem.
XIX wieczna sceneria: olśniewająca biel kolonialnej willi, złota plaża i potężny ocean z hukiem rozbijający się o skały u podnóża budowli.
Tak mógłby zacząć się niezły film o miłości, wojnie i rozterkach duszy nieprzeciętnej osoby. Nie jest to jednak scenografia filmowa tylko rzeczywisty zakątek zagubionej na oceanie Spokojnym wyspy Cejlon, zwanej również łzą z policzka Indii.
Historia naszego zakątka, a właściwie majestatycznych kolonialnych zabudowań dziś stanowiących luksusowy hotel, rozpoczyna sie w roku 1805, gdy nowo mianowany wice gubernator wyspy – sir Thomas Maitland obejmuje swoje obowiązki. Szybko nurzy go sztywna etykieta i setki śledzących go ludzkich spojrzeń. Postananawia wybudować sobie okazały dom, położony w oddaleniu od stolicy Cejlonu – Kolombo. Dom, który byłby stosowny do jego pozycji, a zarazem chroniłby przed zawistnymi spojrzeniami.
Sir Thomas rusza w podróż dookoła Kolombo i dociera do wsi Galkissa a widok zapiera mu oddech. Tu na cyplu wysuniętym w morze znajduje wymarzone miejsce dla jego siedziby. Przepiękna rezydencja w stylu kolonialnym powstaje w 1806 roku.
Król Tom (zwany tak przez mieszkańców wyspy) urządza w willi przyjęcia uświetniane tańcami ludowymi tubylców. Pewnego wieczoru do domu sir Thomasa przybywa lankijska tancerka o barwnym imieniu – Lovinia. Gubernator zakochuje się w niej bez pamięci i wkrótce wywiązuje się między nim a tancerką sekretny romans.
Lovinia Aponsuwa, namiętna miłość gubernatora Cejlonu wywodziła się z rodziny, w której do krwi syngaleskiej (najliczniejsza grupa ludzi zamieszkujących dziś Sri Lankę) wmieszała się krew pierwszych kolonialnych władców wyspy – Portugalczyków. Z tego powodu rodzina Aponsuwa wykluczona była ze społeczności „porządnych” Syngalezów i niezbyt mile widziana przez brytyjskich najeźdźców. Mieszkała więc Lovinia w chacie rybackiej nieopodal willi gubernatora i wieczorami przemykała się do piwnic pod domem by spotykać swojego angielskiego kochanka.
Po jakimś czasie sir Thomas zapadł na zdrowiu i postanowił wrócić do ojczyzny. Nie zapomniał jednak o swojej wielkiej miłości i odjeżdżając podarował Lovinii ziemię wraz ze znajdującymi się na niej zabudowaniami.
Na cześć pięknego uczucia i urody rozbudzającej zmysły wspaniałą posiadłość sir Thomasa tubylcy nazwali Mount Lavinia. Niedługo potem okoliczna wieś, która dziś jest sporym miasteczkiem, również przyjęła tę nazwę.
Willa została rozbudowana i przekształcona w bajeczny hotel. Śmiało można stwierdzić, że jest to najpiękniejszy i najbardziej ekskluzywny hotel na wyspie. Poza tym jest w nim coś czego nie da się kupić ani wynająć. Tradycja, poszanowanie odmiennych kultur i miłość życia.